- Witam w moim świecie. - słowa pacjenta wybiły cię z gorączkowego rozmyślania. Przez jedną milisekundę miałaś wrażenie, że doda coś więcej. Powie coś usprawiedliwiającego jego zachowanie. Rozklei się i wyszepcze, że po prostu nie daje sobie z tym rady. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Powoli zaczynałaś przyjmować do wiadomości fakt, iż to nigdy nie nastąpi. A siedzący naprzeciw siatkarz jest cholernie trudną osobą.
- Witam w życiu każdego z nas. W życiu nigdy nie będzie łatwo. I trzeba nauczyć się to akceptować. Czasem warto spojrzeć przed siebie, zamiast obwiniać cały świat za własne błędy. - odpowiadasz mu, zerkając w jego oczy. Nie był taki w środku. To tylko otoczka stworzona dla ochrony przed ludźmi. Gdzieś tam w środku siedzi zraniony facet, który nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem. Byłaś tego pewna. I obiecałaś sobie, że zrobisz wszystko, by mu pomóc. Fizycznie, a nawet psychicznie.
- Czy ty mi coś sugerujesz? - pyta rozdrażnionym tonem.
- Czy my w ogóle przeszliśmy na "ty", panie Kadziewicz? - odpowiadasz pytaniem na pytanie i przez moment widzisz cień uśmiechu przenikający przez jego twarz. A może po prostu ci się wydawało?
- Twarda z ciebie sztuka. - prycha, nijak odnosząc się do twojego pytania.
- Jutro o 10 widzimy się na sali rehabilitacyjnej. Zobaczymy, co da się z panem zrobić. - celowo akcentujesz słowo "pan".
- Oj ze mną dużo, naprawdę. Za to z moją pękniętą kością niewiele. - ze zdumieniem unosisz brwi, słysząc pierwszą część jego wypowiedzi.
- Nie ma rzeczy niemożliwych. - posyłasz mu uśmiech.
- To się okaże. Gdyby nie wielkie zapewnienia Pliny, w ogóle bym tu nie przyszedł. - mówi na odchodne.
- To prawdziwy zaszczyt, że taka gwiazda odwiedziła mój oddział. Czuję się zaszczycona! - pogrywasz sobie z nim po całej linii, będąc już zapewne nieźle obsmarowana wyzwiskami w jego myślach.
- Coś czuję, że wyjdę stąd z kontuzją psychiczną. - mamrocze i nie zaszczycając cię nawet spojrzeniem, wychodzi.
- Do jutra, panie Łukaszu! - uśmiechasz się. Radujesz się, bo najgorsze już za tobą. A przynajmniej do godziny 10 jutrzejszego dnia. Kolejne godziny spędziłaś na przyjmowaniu dziesiątek innych pacjentów i nie miałaś ani chwili, by wspominać zbuntowanego Kadziewicza. Szpital opuszczasz dopiero po godzinie 16 i wybierasz się na małe zakupy spożywcze. Następnie znajdujesz chwilkę na spotkanie się z przyjaciółką - Julią. W końcu każda chwila jest dobra, by troszeczkę poplotkować w dobrym towarzystwie.
- Rozumiem, że pacjenci bez większych rewelacji? - zagaduje blondynka i puszcza ci oczko.
- Dziś miałam jednego wyjątkowo ciekawego. Kompletnie rozbity facet. - wzdychasz i upijasz łyk kawy.
- A przystojny chociaż? - pyta rozbawiona koleżanka, a ty patrzysz na nią pobłażliwie.
- Podobno jestem zaręczona. - prychasz.
- Taak, no właśnie... Nadal nic się nie zmieniło? - rozmówczyni automatycznie zmienia ton głosu i wpatruje się w ciebie, najwyraźniej szukając jakichś oznak depresji. Czy czegoś w tym stylu.
- Wciąż tak samo i bez zmian. - wzruszasz ramionami. To nie tak, że cię to już nie ruszało. Bo wciąż bolało i chwytało za serce. Ale dlaczego masz walczyć, jeżeli on już przestał?
- Kochasz go? - pyta cicho.
- To nie jest takie łatwe... - mówisz, starając się nie patrzeć na przyjaciółkę.
- Pamiętaj, że zawsze masz we mnie oparcie. Ale musisz coś z tym zrobić, Jagoda. - klepie cię pokrzepiająco po ramieniu.
- Chciałabym. Tylko problem polega na tym, że nie spełniam już jego wymogów. I jestem powietrzem. - zapada cisza, kiedy to obie uparcie wpatrujecie się w filiżanki z ciemnym napojem. Tak, to wszystko zdecydowanie było skomplikowane i trudne. Dwie osoby, które niegdyś były sobie bliskie. Teraz, są dla siebie zupełnie obce. Cholerny paradoks.
~*~
Wracam! Wracam do was z masą nowych pomysłów i nowymi rozdziałami. Mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś, kto o mnie pamięta. Przepraszam za tą długą zwłokę. Miałam ciężki okres, kiedy nic mi nie wychodziło. :( Na szczęście zły troll już zażegnany i mogę pisać do woli. Spotykamy się tutaj co niedzielę. ♥
Zapraszam do komentowania, nawet nie wiecie, jak bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania!
Zostawiajcie linki do swoich opowiadań, wracam do aktywnego czytania waszych historii. :)
Miłego wakacyjnego tygodnia wszystkim! <3
Joan.
Zawsze piszesz, że będzie raz w tygodniu, a wychodzi, jak zwykle. Aśka po dwóch miesiącach przypomina sobie, że jest bloggerką, dostaje nagłego olśnienia, po kolejnym tygodniu dodaje rozdział i przeprasza za zwłokę... O nowych rozdziałach powinnaś sobie pisać przypomnienia w telefonie albo wieszać na lodówce. Może wtedy będziesz punktualna.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, jak i samego opowiadania... Wiadomo, że Kadziu to trudny człowiek, a w twoim opowiadaniu to wyjątkowo upierdliwy. Poza tym, moja mama uważa, że jest przystojny... Nie dość, że hotkuje Conte, to teraz jeszcze Kadziewicz. Muszę przestać oglądać z nią mecze. Ostatnio nawet pochwaliła Boćka, że wreszcie obciął się, jak na człowieka przystało. Pozdrawiam moją mamę.
Na koniec duuużo miłości i życzeń powodzenia w dalszym tworzeniu, twoja Zuza <3
Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że to opowiadanie opowiadać będzie o losach między innymi Kadzia.
OdpowiedzUsuńJuż po pierwszym rozdziale jestem cholernie usatysfakcjonowana tym, że Twój Łukasz jest tutaj taki, jakiego ja pamiętam za czasów swoich początków w światku blogowym ;))
Jest taki specyficznie wyjątkowy, taki w jakim się młodzieńczo zakochałam :D
Ciekawi mnie jednak strasznie sprawa osobowości Jagody, jej przeszłości, przeżyć.
Pozdrawiam. :-*
Kadziu mnie jeszcze bardziej utwierdzil w fakcie, że tutaj zostaje i proszę o informowanie:):)
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem Łukasz powoli i w prawie niezauważalny sposób się przełamuje, na lepsze. Fajnie, że Jagoda od początku zdaje sobie sprawę jaki on ma charakter i na siłę nie próbuje mu pomóc.
OdpowiedzUsuńtak, tak, bedzie za tydzień, a później ... rozdział pojawia się ... za miesiąc! ale możemy ci wybaczyć xD, bo urzekałaś mnie tym rozdziałem <3
OdpowiedzUsuńKadziu zaczyna się przełamywać, cieszę się :)
czekam na cd (mam nadzieję, że będzie o czasie xD) i pozdrawiam oraz życzę weny :)
PS mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz o to wypominanie, bo nie chce cię obrazić ni nic :)
buźka :*
super, że wróciłaś! już się bałam, że tak świetnie zapowiadające się opowiadanie zostanie przerwane:) dobrze, że masz dużo pomysłów, bo bardzo chętnie to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńHej, chciałaś być informowana, więc:
OdpowiedzUsuńzapraszam na coś nowego w moim wykonaniu http://zaufanie-boli.blogspot.com :) jeśli Ci się spodoba, licze na komentarz :D pozdrawiam ciepło.