poniedziałek, 7 lipca 2014

3. Nie umiemy żyć ze sobą, nie możemy żyć bez siebie.



Kolejny dzień nie przyniósł żadnych zmian w twoim życiu. Mieszkanie jak zwykle było puste. Brak osoby, która do niedawna wypełniała tą pustkę. Być może już nigdy tu nie wróci. Nie miał w zwyczaju informować cię o szczegółach swoich wyjazdów. Z jego strony nie padała odpowiedź na pytania: gdzie, kiedy, jak długo i z kim. Najchętniej w ogóle nie odwiedzałby wspólnego lokum. A podobno kiedyś chciał spędzić z tobą całe życie. Podobno od dziesięciu miesięcy jesteście zaręczeni. W praktyce, gorące uczucie wygasło. Zostało brutalnie ugaszone, zdeptane, zakopane i zasypane piaskiem w odległej galaktyce. Momentami czułaś się jak w klatce. Albo co gorsza, niczym w jakiejś teatralnej sztuce, kiedy przed innymi odgrywałaś przypisaną ci rolę. Na świecie istniała tylko jedna osoba, która wiedziała o twoich problemach. Była nią przyjaciółka - Julia. W dodatku fakt ten był przez was obie ukrywany, bo nie wiedziałaś, albo po prostu bałaś się, jak zareaguje na to Marcin. Rodzice obojga z was, byli w pełni nieświadomi tego, co dzieje się w związku dzieci. Co prawda pojawiali się od czasu do czasu na obiedzie, kolacji, czy zwykłych rutynowych odwiedzinach. Jednak zarówno ty, jak i twój narzeczony należeliście do dobrych aktorów. Potrafiliście skrzętnie ukryć przed oczami rodziny rozpad waszego związku. Czasem miałaś ochotę powiedzieć o tym wszystkim, wykrzyczeć im w twarz, że nie ma śladu po waszym szczęśliwym związku. Ale podczas każdego razu spodziewałaś się, jak wyglądać będzie reakcja rodziny. Zarówno państwo Plińscy, jak i Zielińscy byli o tyle dumnymi osobami, że zerwanie zaręczyn okazałoby się krwawą plamą na tle wieloletniej historii rodziny. Tak więc tkwiłaś w tym bagnie, nie mogąc zrobić żadnego ruchu. Każdy mógłby prowadzić do jeszcze gorszego mętliku i zamieszania. Kiedyś go kochałaś. Niegdyś on kochał  ciebie. Zapewnienia i obietnice, jakie sobie składaliście po prostu się wypaliły. Oboje przestaliście walczyć. Odpuściliście. Machnęliście lekceważąco ręką. Ktoś, kto znał waszą historię powiedziałby: to niemożliwe, że już nic do siebie nie czują. Przecież tyle ze sobą przeszli! Tak, wiele zostawiliście za sobą. Tuż po waszych zaręczynach nastąpił ulewny deszcz. Deszcz łez. Coś, co już zawsze będzie nawiedzało cię w koszmarach i dręczyło podczas bezsennych nocy. Poroniłaś. Straciłaś dziecko, na które tak bardzo oczekiwaliście. Utraciłaś córeczkę, o jakiej zawsze marzyłaś. Wtedy twój świat się zawalił. I z każdym dniem powoli burzyło się wszystko. Nie radziłaś sobie. Utracona praca, zawalona praca magisterska, a jakiś czas później - utracone uczucie pomiędzy tobą a Marcinem. Minęło wiele miesięcy i ulewa ustała. Ukończyłaś studia, znalazłaś dobrą pracę.  Ale zepsute relacje już nigdy nie uległy naprawie. Stopniowo wszystko staczało się do wielkiego dołu. A teraz właściwie stoicie nad przepaścią. Tylko jak długo jeszcze to potrwa? Czy spadanie w dół będzie boleć?
Po szybkim śniadaniu, jedzonym jak zwykle w biegu, wzięłaś szybki prysznic i chwilę potem mocowałaś się z zamkiem u drzwi. Czekał cię kolejny dzień w pracy oraz rehabilitacja Kadziewicza, czyli mogłaś liczyć na niezłe wrażenia. W końcu udało ci się zakluczyć dębowe drzwi i ledwo się odwróciłaś by zbiec po schodach, wpadłaś na... Marcina.
- Cześć. - mruknęłaś na jego widok.
- Cześć. - odpowiedział beznamiętnie i zmarszczył czoło. - Dokąd się wybierasz?
- Do pracy? - zapytałaś ironicznie.
- A może kogoś sobie znalazłaś? - również pyta, równie sarkastycznym tonem.
- Czy ty wierzysz w to co mówisz? - dziwisz się nad jego słowami.
- Zdecydowanie. - mówi, obrzucając cię niemiłym spojrzeniem.
- Chyba coś ci się pomyliło. To nie ja jeżdżę Bóg wie gdzie, z kim i po co. - wypaliłaś.
- Ciężko pracuję na twoje zachcianki! - warknął.
- Na moje zachcianki? Chyba jesteś śmieszny! Od dawna nie mam dostępu do twojego konta. - kręcisz głową z niedowierzaniem.
- Widzę, że ktoś tu zrobił się naprawdę wygadany. On cię tego nauczył, co? - prycha.
- Marcin, co ty mówisz? Kto, niby?! - podnosisz głos. - Zostaw mnie, wracaj sobie do swojej pracy, bo jestem pewna, że jest płci żeńskiej i ma wyjątkowo długie nogi i blond włosy. - dziwisz się nad własną odwagą, by mu to powiedzieć. Nastąpiło coś, co mocno cię przeraziło. Nie potrafiłaś zareagować, nogi ugrzęzły ci w miejscu, kiedy zobaczyłaś szybującą w stronę twojej twarzy dłoń. Wymierzył ci siarczystego policzka. Spojrzałaś na niego z przerażeniem, z łzami w oczach i szokiem. Dotknęłaś palącej skóry i natychmiast odsunęłaś się od narzeczonego.
- Jak mogłeś... - wyszeptałaś, tłumiąc łzy i ignorując wielką gulę w gardle.
- Tyle jesteś warta, Jagoda. - powiedział i wyjął z kieszeni klucze, by otworzyć drzwi. Minęła sekunda, a trzasnął nimi, pozostawiając cię samą na klatce schodowej. Długo tam tkwiłaś, nie mogąc się pozbierać po tym, co ci zaaplikował. Nigdy nie pomyślałabyś, że mógłby podnieść na ciebie rękę. Zbiegłaś na dół i wyszłaś na zewnątrz. Szybko wpadłaś do swojego samochodu i ukryłaś twarz w dłoniach. Zaczęłaś płakać, tak po prostu, z bezsilności. Chciałaś uciec, zostawić to wszystko, odjechać daleko stąd i zacząć nowe życie. Przeraził cię. Wystraszyłaś się nie na żarty. Spojrzałaś na zegarek i z szokiem zaobserwowałaś godzinę 9:59. Przecież na 10 byłaś umówiona z Kadziewiczem! Wdepnęłaś pedał gazu i pognałaś do szpitala, na swój oddział. Tam bez zbędnych ceregieli wpadłaś do swojego gabinetu. Zdążyłaś ledwo się przebrać i otworzyłaś drzwi siatkarzowi. Spojrzał na ciebie buńczucznie i usiadł na fotelu.
- Dzień dobry, pani Plińska. - powiedział z nutką zadziorności w głosie. Po porannym wydarzeniu nie potrafiłaś zebrać myśli i odgryźć się tym samym tonem w stronę pacjenta.
- Dzień dobry. - odpowiedziałaś. - No to proszę mi pokazać tą stopę, zobaczymy co da się z nią zrobić. - przeczesałaś dłonią włosy i przez chwilę miałaś wrażenie, że mężczyzna usłyszy twój drżący ton.
- Co ci się stało w policzek? - spojrzał ze zmarszczonym czołem na twoją twarz. O cholera. Zupełnie zapomniałaś o tym, by jakoś to zatuszować. Z pewnością prawa część twojej twarzy była szkarłatna. Jasny gwint!
- Nic. - machnęłaś lekceważąco ręką i wskazałaś mu łóżko do masażu, żeby tam się przeniósł. Jednak najwyraźniej nie to mu było w głowie i zignorował twoje polecenie.
- Ktoś ci coś zrobił? - ponowił pytanie, obserwując cię uważnie.
- Nic mi nikt nie zrobił, zabieraj swoje dupsko na łóżko i przestań mnie wypytywać! - gromisz go wzrokiem. Nie dość, że na głowie miałaś problemy domowe, to jeszcze na scenę wyszedł ten o to pan. Chyba zaczyna padać i grzmieć. 
~*~ 
Witam kochane!
Jest i rozdział. :) Z jednodniowym opóźnieniem, przepraszam, wróciłam późno z Gdańska i po prostu nie potrafiłam na szybko zebrać myśli. Mecz był niesamowity i na długo pozostanie w mojej pamięci. Pomimo niskiej frekwencji na trybunach, było naprawdę niesamowicie. Zaobserwowałam sporo kibiców z Iranu. Podczas jednego seta spora taka grupka przyszła do naszego sektora i krzyczeli "Polska!". :)
A po meczu wiele polskich kibiców robiło sobie z nimi zdjęcia. :D 
Warto było się tam znaleźć. :)
W dzisiejszym rozdziale wszystkie tajemnice rozwiane, wszystko czarno na białym. 
Kolejny dopiero po niedzieli, gdyż wyjeżdżam i nie będę miała możliwości napisania rozdziału.
 Do następnego! <3
Joan. 

6 komentarzy:

  1. o boże....................................................................................
    nie, nie, nie, tak nie może być! NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    jak on mógł to zrobić?! JAK?!
    nienawidzę damskich bokserów, nienawidzę mężczyzn którzy biją kobiety, !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
    mam ochotę udusić Marcina, tego głupiego dupka, idiotę,
    Jagoda!, moim zdaniem musisz KONIECZNIE to zakończyć! to już zaszło za daleko, czas skończyć, koniecznie, co będzie jak to zajdzie jeszcze dalej?! co on ci jeszcze może zrobić?! przemyśl ...
    a ty Kadziewicz rusz dupsko i pomóż Jagodzie, uwolnij ją od tego dupka!
    czekam na cd i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku......................
    nie wieżę w to, co się tu dzieje, serio.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuję, że Kadziewicz zrobi tak, że Marcin zapamięta go na długie, długie lata.. I bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na twoje opowiadania dzięki wingspiker, za co jestem jej ogromnie wdzięczna :)
    To opowiadanie spodobało mi się już od pierwszego zdania! Liczę na to, że Jagoda pomoże Łukaszowi, a i on nie pozostanie jej dłużny i uwolni ją od Marcina.
    Możesz być pewna, że będę wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawidzę, nie cierpię mężczyzn, którzy biją kobiety. Na usta cisną się brzydkie epitety, ale te pozostawię dla siebie. Marcin to cholerny drań i aż prosi się o utemperowanie. Myślę, ,że to co zrobił skłoni wreszcie Jagodę do zakończenia tej toksycznej relacji bo myślę, że może być co raz to gorzej jeśli tego nie przerwie, choć niewiadomo z jakim skutkiem bo jak widać jej 'narzeczony' jest dość nieobliczalny. I coś czuję, że Łukasz jej w tym pomoże :)


    Ściskaaam ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. powracam :
    zapraszam na kolejny rozdział :
    zagubiona-przez-zycie.blogspot.com
    (poprzednia nazwa zdolowana zyciem) :3

    OdpowiedzUsuń