Kolejny dzień
nie przyniósł żadnych zmian w twoim życiu. Mieszkanie jak zwykle było puste.
Brak osoby, która do niedawna wypełniała tą pustkę. Być może już nigdy tu nie
wróci. Nie miał w zwyczaju informować cię o szczegółach swoich wyjazdów. Z jego
strony nie padała odpowiedź na pytania: gdzie, kiedy, jak długo i z kim.
Najchętniej w ogóle nie odwiedzałby wspólnego lokum. A podobno kiedyś chciał
spędzić z tobą całe życie. Podobno od dziesięciu miesięcy jesteście zaręczeni.
W praktyce, gorące uczucie wygasło. Zostało brutalnie ugaszone, zdeptane,
zakopane i zasypane piaskiem w odległej galaktyce. Momentami czułaś się jak w
klatce. Albo co gorsza, niczym w jakiejś teatralnej sztuce, kiedy przed innymi
odgrywałaś przypisaną ci rolę. Na świecie istniała tylko jedna osoba, która
wiedziała o twoich problemach. Była nią przyjaciółka - Julia. W dodatku fakt
ten był przez was obie ukrywany, bo nie wiedziałaś, albo po prostu bałaś się,
jak zareaguje na to Marcin. Rodzice obojga z was, byli w pełni nieświadomi
tego, co dzieje się w związku dzieci. Co prawda pojawiali się od czasu do czasu
na obiedzie, kolacji, czy zwykłych rutynowych odwiedzinach. Jednak zarówno ty,
jak i twój narzeczony należeliście do dobrych aktorów. Potrafiliście skrzętnie
ukryć przed oczami rodziny rozpad waszego związku. Czasem miałaś ochotę
powiedzieć o tym wszystkim, wykrzyczeć im w twarz, że nie ma śladu po waszym
szczęśliwym związku. Ale podczas każdego razu spodziewałaś się, jak wyglądać
będzie reakcja rodziny. Zarówno państwo Plińscy, jak i Zielińscy byli o tyle
dumnymi osobami, że zerwanie zaręczyn okazałoby się krwawą plamą na tle
wieloletniej historii rodziny. Tak więc tkwiłaś w tym bagnie, nie mogąc zrobić
żadnego ruchu. Każdy mógłby prowadzić do jeszcze gorszego mętliku i
zamieszania. Kiedyś go kochałaś. Niegdyś on kochał ciebie. Zapewnienia i obietnice, jakie sobie
składaliście po prostu się wypaliły. Oboje przestaliście walczyć. Odpuściliście.
Machnęliście lekceważąco ręką. Ktoś, kto znał waszą historię powiedziałby: to
niemożliwe, że już nic do siebie nie czują. Przecież tyle ze sobą przeszli!
Tak, wiele zostawiliście za sobą. Tuż po waszych zaręczynach nastąpił ulewny
deszcz. Deszcz łez. Coś, co już zawsze będzie nawiedzało cię w koszmarach i
dręczyło podczas bezsennych nocy. Poroniłaś. Straciłaś dziecko, na które tak
bardzo oczekiwaliście. Utraciłaś córeczkę, o jakiej zawsze marzyłaś. Wtedy twój
świat się zawalił. I z każdym dniem powoli burzyło się wszystko. Nie radziłaś
sobie. Utracona praca, zawalona praca magisterska, a jakiś czas później -
utracone uczucie pomiędzy tobą a Marcinem. Minęło wiele miesięcy i ulewa
ustała. Ukończyłaś studia, znalazłaś dobrą pracę. Ale zepsute relacje już nigdy nie uległy
naprawie. Stopniowo wszystko staczało się do wielkiego dołu. A teraz właściwie
stoicie nad przepaścią. Tylko jak długo jeszcze to potrwa? Czy spadanie w dół
będzie boleć?
Po szybkim
śniadaniu, jedzonym jak zwykle w biegu, wzięłaś szybki prysznic i chwilę potem
mocowałaś się z zamkiem u drzwi. Czekał cię kolejny dzień w pracy oraz
rehabilitacja Kadziewicza, czyli mogłaś liczyć na niezłe wrażenia. W końcu
udało ci się zakluczyć dębowe drzwi i ledwo się odwróciłaś by zbiec po
schodach, wpadłaś na... Marcina.
- Cześć. - mruknęłaś
na jego widok.
- Cześć. -
odpowiedział beznamiętnie i zmarszczył czoło. - Dokąd się wybierasz?
- Do pracy? -
zapytałaś ironicznie.
- A może kogoś
sobie znalazłaś? - również pyta, równie sarkastycznym tonem.
- Czy ty
wierzysz w to co mówisz? - dziwisz się nad jego słowami.
- Zdecydowanie.
- mówi, obrzucając cię niemiłym spojrzeniem.
- Chyba coś ci
się pomyliło. To nie ja jeżdżę Bóg wie gdzie, z kim i po co. - wypaliłaś.
- Ciężko pracuję
na twoje zachcianki! - warknął.
- Na moje
zachcianki? Chyba jesteś śmieszny! Od dawna nie mam dostępu do twojego konta. -
kręcisz głową z niedowierzaniem.
- Widzę, że ktoś
tu zrobił się naprawdę wygadany. On cię tego nauczył, co? - prycha.
- Marcin, co ty
mówisz? Kto, niby?! - podnosisz głos. - Zostaw mnie, wracaj sobie do swojej
pracy, bo jestem pewna, że jest płci żeńskiej i ma wyjątkowo długie nogi i
blond włosy. - dziwisz się nad własną odwagą, by mu to powiedzieć. Nastąpiło
coś, co mocno cię przeraziło. Nie potrafiłaś zareagować, nogi ugrzęzły ci w
miejscu, kiedy zobaczyłaś szybującą w stronę twojej twarzy dłoń. Wymierzył ci
siarczystego policzka. Spojrzałaś na niego z przerażeniem, z łzami w oczach i
szokiem. Dotknęłaś palącej skóry i natychmiast odsunęłaś się od narzeczonego.
- Jak mogłeś...
- wyszeptałaś, tłumiąc łzy i ignorując wielką gulę w gardle.
- Tyle jesteś
warta, Jagoda. - powiedział i wyjął z kieszeni klucze, by otworzyć drzwi.
Minęła sekunda, a trzasnął nimi, pozostawiając cię samą na klatce schodowej.
Długo tam tkwiłaś, nie mogąc się pozbierać po tym, co ci zaaplikował. Nigdy nie
pomyślałabyś, że mógłby podnieść na ciebie rękę. Zbiegłaś na dół i wyszłaś na
zewnątrz. Szybko wpadłaś do swojego samochodu i ukryłaś twarz w dłoniach.
Zaczęłaś płakać, tak po prostu, z bezsilności. Chciałaś uciec, zostawić to
wszystko, odjechać daleko stąd i zacząć nowe życie. Przeraził cię. Wystraszyłaś
się nie na żarty. Spojrzałaś na zegarek i z szokiem zaobserwowałaś godzinę
9:59. Przecież na 10 byłaś umówiona z Kadziewiczem! Wdepnęłaś pedał gazu i
pognałaś do szpitala, na swój oddział. Tam bez zbędnych ceregieli wpadłaś do
swojego gabinetu. Zdążyłaś ledwo się przebrać i otworzyłaś drzwi siatkarzowi.
Spojrzał na ciebie buńczucznie i usiadł na fotelu.
- Dzień dobry,
pani Plińska. - powiedział z nutką zadziorności w głosie. Po porannym
wydarzeniu nie potrafiłaś zebrać myśli i odgryźć się tym samym tonem w stronę
pacjenta.
- Dzień dobry. -
odpowiedziałaś. - No to proszę mi pokazać tą stopę, zobaczymy co da się z nią
zrobić. - przeczesałaś dłonią włosy i przez chwilę miałaś wrażenie, że
mężczyzna usłyszy twój drżący ton.
- Co ci się
stało w policzek? - spojrzał ze zmarszczonym czołem na twoją twarz. O cholera.
Zupełnie zapomniałaś o tym, by jakoś to zatuszować. Z pewnością prawa część
twojej twarzy była szkarłatna. Jasny gwint!
- Nic. -
machnęłaś lekceważąco ręką i wskazałaś mu łóżko do masażu, żeby tam się
przeniósł. Jednak najwyraźniej nie to mu było w głowie i zignorował twoje
polecenie.
- Ktoś ci coś
zrobił? - ponowił pytanie, obserwując cię uważnie.
- Nic mi nikt
nie zrobił, zabieraj swoje dupsko na łóżko i przestań mnie wypytywać! - gromisz
go wzrokiem. Nie dość, że na głowie miałaś problemy domowe, to jeszcze na scenę
wyszedł ten o to pan. Chyba zaczyna padać i grzmieć.
~*~
Witam kochane!
Jest i rozdział. :) Z jednodniowym opóźnieniem, przepraszam, wróciłam późno z Gdańska i po prostu nie potrafiłam na szybko zebrać myśli. Mecz był niesamowity i na długo pozostanie w mojej pamięci. Pomimo niskiej frekwencji na trybunach, było naprawdę niesamowicie. Zaobserwowałam sporo kibiców z Iranu. Podczas jednego seta spora taka grupka przyszła do naszego sektora i krzyczeli "Polska!". :)
A po meczu wiele polskich kibiców robiło sobie z nimi zdjęcia. :D
Warto było się tam znaleźć. :)
W dzisiejszym rozdziale wszystkie tajemnice rozwiane, wszystko czarno na białym.
Kolejny dopiero po niedzieli, gdyż wyjeżdżam i nie będę miała możliwości napisania rozdziału.
Do następnego! <3
Joan.
o boże....................................................................................
OdpowiedzUsuńnie, nie, nie, tak nie może być! NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
jak on mógł to zrobić?! JAK?!
nienawidzę damskich bokserów, nienawidzę mężczyzn którzy biją kobiety, !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
mam ochotę udusić Marcina, tego głupiego dupka, idiotę,
Jagoda!, moim zdaniem musisz KONIECZNIE to zakończyć! to już zaszło za daleko, czas skończyć, koniecznie, co będzie jak to zajdzie jeszcze dalej?! co on ci jeszcze może zrobić?! przemyśl ...
a ty Kadziewicz rusz dupsko i pomóż Jagodzie, uwolnij ją od tego dupka!
czekam na cd i pozdrawiam :*
jejku......................
OdpowiedzUsuńnie wieżę w to, co się tu dzieje, serio.
Coś czuję, że Kadziewicz zrobi tak, że Marcin zapamięta go na długie, długie lata.. I bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twoje opowiadania dzięki wingspiker, za co jestem jej ogromnie wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie spodobało mi się już od pierwszego zdania! Liczę na to, że Jagoda pomoże Łukaszowi, a i on nie pozostanie jej dłużny i uwolni ją od Marcina.
Możesz być pewna, że będę wpadać :)
Nienawidzę, nie cierpię mężczyzn, którzy biją kobiety. Na usta cisną się brzydkie epitety, ale te pozostawię dla siebie. Marcin to cholerny drań i aż prosi się o utemperowanie. Myślę, ,że to co zrobił skłoni wreszcie Jagodę do zakończenia tej toksycznej relacji bo myślę, że może być co raz to gorzej jeśli tego nie przerwie, choć niewiadomo z jakim skutkiem bo jak widać jej 'narzeczony' jest dość nieobliczalny. I coś czuję, że Łukasz jej w tym pomoże :)
OdpowiedzUsuńŚciskaaam ♥
powracam :
OdpowiedzUsuńzapraszam na kolejny rozdział :
zagubiona-przez-zycie.blogspot.com
(poprzednia nazwa zdolowana zyciem) :3